IV Wyścig Kolarski o "Beczułkę Miodu" w Kluczborku
-
DST
166.21km
-
Czas
04:21
-
VAVG
38.21km/h
-
VMAX
59.18km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
185( 96%)
-
HRavg
156( 81%)
-
Kalorie 2935kcal
-
Sprzęt KELLY'S URC 7.9
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po zeszłotygodniowym defekcie na Pętli Beskidzkiej nadszedł czas na rewanż. Pomyślałem sobie, że jeśli nie zdefektuję muszę stanąć na podium. Udało się, stanąłem i to na najwyższym miejscu, zajmując tym samym drugie miejsce open. Wyścig rozgrywany był w następujący sposób. Co 2min ruszała 10 osobowa grupa. Pierwsza grupa startowała o 9:12, moja jako piąta 10 minut później. Zaraz po starcie okazało się, że jadę sam. Nikt nawet mnie nie gonił. Sceneria znów jak z krainy deszczowców, całe 166km w deszczu, raz mniejszym, raz w ulewie - jak nie z nieba to z pod kół. Dojechał tylko jeden zawodnik z mojej kategorii i jechaliśmy razem ok 30minut, gdzie był 10% podjazd, na którym odskoczyłem i jechałem sam. Mijałem kolejnych zawodników, nikt nawet nie łapał się do koła, poza jednym chyba z M5. Gościu dał mi może dwie zmiany, ale zauważyłem, że średnia zaczyna spadać. Kwestią czasu było, kiedy dojdzie mnie grupa startująca za mną. No i doszli po 50 minutach, pięciu zawodników plus ten, którego urwałem na pierwszym podjeździe. Z mojej kategorii wiekowej było trzech, z czego dwóch z grupy za mną, więc już mieli nade mną 2 min przewagi. Średnia znów zaczęła rosnąć, bo gdy jeden z nich (zwycięzca open) wyszedł na zmianę to prędkość nie schodziła poniżej 43km/h. Też miałem swój udział w grupie i dawałem zmiany, jednak w okolicach 38-40km/h. Po wjeździe na drugą rundę jechaliśmy już chyba 30 osobowym peletonem, gdyż po drodze mijaliśmy poprzednie grupy, które łapały się koła. Po ponad 100km znów dojechaliśmy do 10% podjazdu, to był decydujący moment dla całego wyścigu. Zwycięzca open narzucił takie tempo, że wytrzymałem tylko ja i jeden z M5. Od tego momentu była to już jazda drużynowa na czas. W tej trzyosobowej grupce byłem jedyny z M3, aby myśleć o zwycięstwie trzeba było zrobić min 2 minuty przewagi nad peletonem. No i udało się, zrobiliśmy ok 3 minuty przewagi. Teraz tylko modliłem się aby nie złapać gumy. Złapał gumę zawodnik z M5, ja zostałem z gościem z M2. Moim zadaniem było tylko dojechać do mety razem z nim. Gościu był gabarytów Graipela lub Kitela za każdym razem gdy stawał na pedały prędkość przekraczała 40km/h bez względu czy to na płaskim czy pod górkę. Na 20km przed metą na lekkim podjeździe o nierównym asfalcie i kilkoma zakrętami tak zaciągnął, że miałem najwyższe tętno w całym wyścigu. Nie wytrzymałem tego tempa i odpadłem. Jadąc sam bałem się tylko aby nie stracić tych 3minut przewagi nad grupą pościgową. Zwycięzca na tym 20km odcinku urwał minutę nade mną a ja goniąc go do samego końca utrzymałem przewagę nad grupą zajmując pierwsze miejsce w kategorii M3. To był szczęśliwy dla mnie dzień, co prawda beczułka miodu była tylko dla zwycięzcy open na każdym dystansie, a nie w każdej kategorii wiekowej, jednak w domu czekał na mnie pyszny barszcz czerwony z jajkiem i kurczak z sałatką. Wszystko to zrobione przez moją żonę w nagrodę za dobre miejsce.
Kategoria wyścigi_szosa
komentarze