Radzionków Family Cup 2013
-
DST
47.34km
-
Teren
40.00km
-
Czas
02:45
-
VAVG
17.21km/h
-
VMAX
50.30km/h
-
Temperatura
22.5°C
-
HRmax
182( 94%)
-
HRavg
173( 90%)
-
Kalorie 571kcal
-
Sprzęt Author Vision - były rower 2003-2013
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyścig jak na Pucharze Świata, start pod mostek a tam korek bo przed nami tylko 10 sekund startowała kategoria orlik. Oczywiście na drewnianym mostku oblepionym błotem była kraksa. Ktoś nie wjechał inny się wywrócił, ja też się wywróciłem, próbowałem podbiec. Niestety buty też się ślizgały, więc na czterech ogólnie komizm. Odjechał nam jeden z mojej kategorii. Szybko jednak dogoniłem go i objąłem prowadzenie. Nie skończyłem jeszcze pierwszej rundy a tu gleba przy wjeździe na asfalt. Spadłem na drugą pozycję, wyprzedził mnie ten sam gość co rok temu. Pomyślałem nie ma źle stawka już się rozciągnęła, więc teraz tylko nie dać się wyprzedzić trzeciemu. Tym sposobem z rundy na rundę powiększałem nad nim przewagę i zbliżałem się do pierwszego. Widząc jak na stromym błotnistym podjeździe prowadzi a ja jadąc zbliżałem się za każdym razem prawie do koła. Traciłem jednak na asfaltowym zjeździe, gdyż pierwszy jechał na kołach 29". W końcu zauważyłem u przeciwnika objawy słabości. Dogoniłem i wyprzedziłem go na szóstym okrążeniu. Z pewnością ułatwiło mu to nieco sprawę bo odpoczął jadąc mi na kole. Decydujący był ostatni podjazd, na którym robiłem co rundę przewagę. Wjechałem na niego jako pierwszy jednak Andrzej tak szybko biegł, że w połowie podjazdu był nieco przede mną. Przyspieszyłem i na szczycie miałem ok 10m przewagi. Jak się potem okazało 10m to było za mało bo po wjeździe na szuter i asfalt on znów przyspieszył jak do finiszu i mnie wyprzedził. Ja nadal jechałem blisko jednak decydujący był jeszcze ostatni zakręt. Tu trafiłem na dublowanego zawodnika, który zmusił mnie do pokonania zakrętu po zewnętrznej co równało się automatycznie z gorszą pozycją do finiszu, więc wjechałem na metę drugi ze stratą może 2-3 sekund.
Kategoria wyścigi_MTB